Wizyta wujka z Ameryki. Opowieść z życia wzięta cz.3

– Mam. Nie używam jej, są tam tylko jakieś bojlery na wodę i rury. Nie lubię piwnic.
– Zaglądasz do niej czasem?
– Nigdy. Mieszkam tu sześć lat i zerknęłam tylko przy kupnie domu – przyznałam.
– Gdzie jest wejście? – zapytał. – Chciałbym zerknąć. Wiesz, ślimaki lubią wilgoć, może tam się nagromadziło coś nieciekawego.
– Za tą szafką – Pokazałam palcem. – Klapa jest w podłodze, ale nie odsuwałam tego od lat, więc pewnie będzie brudno.
Wujek w ogóle się tym nie przejął. Szybko odsunął szafkę, a potem zaczął się mocować z włazem do piwnicy. Wreszcie klapa się poruszyła, a wraz z nią do kuchni przedostał się tak potworny smród, że kawa stanęła mi w gardle.
– O Jezus, co tak śmierdzi?! – spytałam, zasłaniając nos.
Wujek odsunął się na chwilę, żeby powietrze się trochę przemieliło, a potem poprosił mnie o latarkę. Poświecił do środka.
– Hm, dziwne, schody są suche, wygląda okej, ale skąd ten odór? Zejdę do środka. – powiedział, a potem cofnął się do przedpokoju i założył swoje buty.
Zerkałam mu przez ramię, kiedy znikał na schodkach do piwnicy i podświetlałam mu drogę drugą latarką.
– Niska ta piwnica.
– Ja nawet nie pamiętam jak wygląda – odpowiedziałam i nagle zobaczyłam, jak wujkowi poślizgnęła się noga, zachwiał się, a potem poleciał w dół, wpadając do pasa w jakąś breję. Plusnęło mocno i w tej sami chwili wujek zaczął krzyczeć.
– Aaaa! Cholera jasna!
Zdębiałam. Wujek stał na dole cały upaprany błotem, które teraz cuchnęło już tak, że ciężko było oddychać. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Taki gość, a tu taki syf i jeszcze on w tym wszystkim siedział. Zauważyłam pod światłem latarki, że na koszulę włażą mu całe stada tych czarnych ślimaków. Oblechowe!
– Wujku wyłaź stamtąd!
– Masakra, co za bajoro! – wołał z dołu i widziałam, jak zaczyna się rozglądać. Chwilę to trwało, a później pokazał na coś palcem. Poświeciłam w to miejsce i zobaczyłam pękniętą rurę. – Musiało się tu lać kilka miesięcy. Skąd ta rura?
– Nie mam pojęcia
– Idź do kuchni i puszczaj po kolei wodę w kranach – zarządził.
Okazało się, że pęknięta rura odprowadzała wodę ze zlewozmywaka. Wszystko co nią leciało, czyli resztki jedzenia ze zmywanych naczyń, tłuszcz z patelni i inne takie rzeczy, zamiast w kanalizacji, lądowały w piwnicy.