Teściowa, czyli ciężka próba cierpliwości część 3

Hitem był jednak dzień jej wyjazdu. We wtorek wstaliśmy koło ósmej rano i zaczęliśmy szykować śniadanie. Mąż poszedł budzić mamę, a ja nakarmiłam kota i parzyłam właśnie kawę, kiedy z pokoju dobiegł mnie jego głos.

– Mamy nie ma!

– Co? – Odwróciłam się zdziwiona i czekałam aż przyjdzie do kuchni.

W międzyczasie sprawdziłam łazienkę, ale tam też jej nie było. Potem przeszukaliśmy cały dom i obeszliśmy działkę, zerkając dosłownie w każdy kąt. Niestety, teściowa zapadła się pod ziemię! Janusz spanikował i zaczął dzwonić po sąsiadach, ale nikt jej nie widział. Pokój, w którym spała wyglądał, jakby wyszła tylko na chwilę, nie zabrała żadnych swoich rzeczy. Jeszcze raz obeszliśmy działkę, a mój mąż zaczął coraz bardziej histeryzować. Starsza pani, osiemdziesiąt lat, po dwóch udarach, sama nie wiadomo gdzie – to nie wyglądało dobrze. I wtedy zauważyliśmy, że tylna furtka ogrodu, ta, która prowadziła do lasu jest otwarta. Janusz zrobił wielkie oczy.

– Idziemy! – zarządził. – Może poszła się przejść, zasłabła i coś się stało?

Od razu ruszyliśmy w stronę lasu, idąc w dużej odległości od siebie, żeby móc ją jakoś szybciej zauważyć. Przeszliśmy dobre półtora kilometra, drąc się wniebogłosy, aż wreszcie odpowiedział nam głos teściowej, jakiś stłumiony zza drzew. Od razu rzuciliśmy się w tamtą stronę, a kiedy podeszliśmy bliżej, zdębieliśmy totalnie. Mama mojego męża klęczała na ziemi i jakąś gałęzią z zapałem dłubała w dziwnej dziurze.

– No szybko, pomóżcie mi! – mówiła cała rozpalona.

– Mamo! – Janusz dosłownie do niej doskoczył. – Wszędzie Cię szukaliśmy, co Ty robisz?!

– Wasz kot uciekł! Widziałam rano jak biegnie za płotem, więc poszłam za nim. Wlazł tu do dziury i chyba się zaklinował – wyjaśniła z nutą jakiegoś bohaterstwa w głosie.

– Co? Mamo kot jest w domu. Dawałam mu jeść zanim zaczęliśmy Cię szukać.

– Niemożliwe! – zaprotestowała. – Na własne oczy widziałam, jak tu wlazł!

Janusz westchnął i zrezygnowany pokręcił głową. Trochę czasu zajęło mu wyjaśnienie mamie, że ta dziura to jama lisa. I że z daleka rudy lis mógł być podobny do naszego kota.

Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby ona z tej jamy rzeczywiście wykopała lisa i jeszcze przyniosła go do domu.

(Visited 67 times, 1 visits today)